SCHOWAĆ SIĘ PRZED ŚWIATEM – CZĘŚĆ 1
Wyłączyć się z pędzącej codzienności chce, według badań, już ponad połowa Polaków. Choć nasze urlopy należą do jednych z najdłuższych w Europie, to jednak nie jesteśmy nauczeni 3-tygodniowego wypoczynku bez przerwy. Na wyjazd fundujemy sobie tydzień, góra – dwa. I w tym krótkim czasie chcemy pozbyć się wyczerpania nadgodzinami, przemęczenia stresem, nałogowej wielozadaniowości. Większość pragnie zaszyć się w hotelowym resorcie ciepłego kraju i przy drinkach all inclusive nie mieć kontaktu ze światem.
A świat na urlopie puka do nas z każdej strony. Nawet jeśli to jest skromny aśram na Dalekim Wschodzie, to zawsze jest nowość, z którą przyjdzie nam się poznawać. Ta nowość – to my sami, w innym stanie ducha. Dlatego, kiedy doradzam – a dzisiaj – w obliczu bogactwa ofert i informacji w internecie – doradztwo urlopowe jest w cenie. Więc, kiedy doradzam, mówię: wszystko zależy od tego, co lubisz, czego potrzebujesz, czego chcesz doświadczyć. Wspólnie z klientem analizuję nie tylko jego marzenia, ale także system pracy, w którym funkcjonuje. Bardzo często spokojna, pełna pytań rozmowa doprowadza do wniosku, że klient jest w błędzie. Myśli, na przykład, że jeśli szybko żyje, ma krótki urlop, więc chce także aktywnie wypocząć, koniecznie przy tym zobaczyć kilka miejsc naraz. I prosto zza biurka zabiera się do nurkowania, nart, czy trekkingu w upale. A wszystko ze wstępnym założeniem oderwania się od rzeczywistości, rutyny, wypalenia.
Wiem, co lubię
Dobór wyjazdów, zwłaszcza zagranicznych, wymaga wnikliwej analizy. Dla każdego co innego oznacza “schować się przed światem”. Jeden lubi się wygrzać inny wspinając – pomarznąć. Jeden woli piasek i wodę, inny zieloną dżunglę. Ważne jest to, że wiele par skuszona atrakcjami biur podróży wyjeżdża w miejsce, gdzie tylko jedno z partnerów chce być. Drugi musi się dostosować, ulec, poddać. Taki urlop generuje nie tylko stres, ale i konflikty wpływające na pozostałych uczestników wyprawy.
Są też i tacy, którzy dokładnie wiedzą, czego chcą. Dla zapalonych wędkarzy morskich trzeba wyszukać konkretnego gatunku ryby, którą chcą złowić w danym zakątku kuli ziemskiej. Dla golfistów – ekskluzywne pole, z dobrym serwisem i najatrakcyjniejszymi hotelami. Dla nurków – bezpieczną ekipę instruktorów, którzy poprowadzą za rękę w miejsca, gdzie przepłynięcie z rafy na rafę wiąże się z nie lada wyzwaniem. Tak silny jest tam nurt.
Stopniowanie emocji
Ucieczkę od zgiełku świata można stopniować. Pozytywne emocje na urlopie mogą falować – narastać i się wygaszać. Wyobraź sobie okolice wodospadów Wiktorii w Afryce, bajkowe miejsce. Mieszkasz w ekskluzywnym namiocie z komfortowymi, neokolonialnymi meblami, z łazienką i jacuzzi z widokiem na park narodowy. Twój namiot oddalony jest 100 m od drugiego. Jest więc prywatność, widoki po horyzont, miejsce gdzie, naturze można “jeść z ręki”.
Wstajesz o 6 rano – tak wiem, dla niektórych to nie do pomyślenia na urlopie – ale jednak wstajesz. I idziesz na piesze safari w towarzystwie geparda Sylwestra. Jest też oczywiście treser i ochroniarz, na wypadek ataku innych zwierząt afrykańskiej sawanny. 40 minut spaceru, gdzie w pamięci pozostaje niezwykła uważność geparda na każdy szelest i szmer. Do końca życia pamiętasz twoją twarz odbitą w gałce ocznej kota, który kiedy na ciebie patrzy, to oprócz dzikiego, głębokiego przeszywającego cię spojrzenia, rejestruje cały świat dookoła. Po takim spacerze spożywasz śniadanie na świeżym powietrzu. I masz dzikość, i spokój, i… nieodebrane telefony 🙂 w jednym. Taka ucieczka od świata musi smakować. Choć wiele osób zapyta – a czy są karaluchy, węże, czy pająki?
Kulinaria akceptacji
Może też być inny obraz – filipińska wyspa, ogromny dom tamtejszej Magdy Gessler, która “dzierży w swej dłoni” przepisy kulinarne jeszcze z XVIII wieku. W ogrodzie kilka chatek kuchennych. Tu przyjeżdża się po naukę gotowania. Zazwyczaj w niewielkich grupkach. Po to, by nauczyć się przepisów i doboru składników.
Zaczynasz więc porannymi zakupami na targu. Wszystkiego możesz powąchać, dotknąć, uczyć się nazw i smaków. Potem wspólne gotowanie, w atmosferze, którą tworzy niepowtarzalny nie tylko mistrz kuchni, ale i mistrz radości, spokojności i akceptacji. Nie ma chyba bardziej uduchowionego miejsca na ziemi niż dom Atching Lillian Borromero. Kontakt z nią jest czymś, co niesiesz w sercu przez długi czas, a po wyprawie towarzyszy ci tęsknota do jej uśmiechniętego gotowania. Wyjeżdża się stąd z przepisem na herbatniki, pieczone specjalnie dla papieża Franciszka, który w styczniu 2015 roku odwiedził Filipiny.
Arkadiusz Nowak
certyfikowany organizator i opiekun podróży